piątek, 14 października 2016

Fourth

*Rozdział z perspektywy Zayna*

Uporczywie głośny dźwięk dzwonka skutecznie wyrywał mnie z błogiego snu. Z na wpół zamkniętymi oczami sięgnąłem po telefon, leżący na szafce. 
- Tak? - zapytałem z zachrypniętym od snu głosem, unosząc się na łokciach. 
- Malik! - Krzyk z wyraźnym włoskim akcentem po drugiej stronie sprawił, że skrzywiłem się i odsunąłem nieco komórkę od twarzy. Tylko jego mi brakowało.
- Tak, szefie? - zapytałem, starając się jak najlepiej ukryć irytacje w głosie.
Zmusiłem się do otworzenia oczu i skupieniu uwagi na słowach Moscii. On nigdy nie dzwoni bez dobrego powodu.
- Czy ty sobie z nas żartujesz? To nie było twoje pierwsze zlecenie. Myślałem, że jesteś już na tyle dobry, by nie popełniać tak durnych błędów, a tu co? 
Zmarszczyłem czoło w zdziwieniu, kompletnie nie rozumiejąc, co ten stary dureń ma na myśli. Mosca był dość specyficznym człowiekiem, wiedziałem to od początku, kiedy zacząłem dla niego pracować, bo w końcu jak ktoś zarabiający na porywaniu ludzi może być normalny?
- Co takiego zrobiłem?
Po drugiej stronie przez chwilę panowała cisza, zanim nie przerywało jej głośne westchnięcie i następujące później słowa:
- Porwałeś, kurwa, nie tę dziewczynę.
- To niemożliwe - zaprzeczyłem spokojnie, podnosząc się z łóżka. Nie popełniam błędów nowicjuszy. Nigdy nie zdarzyło mi się spartolić zlecenia, nawet podczas swojej pierwszej akcji. Pewnie dlatego byłem jego ulubieńcem - zawsze wiedziałem jak wykonać dobrze robotę.  
- Zapytaj się tej biedulki jak się nazywa i zobaczymy czy dalej będziesz taki pewny. - Rozłączył się, a ja rzuciłem telefon na łóżko. 
Pewny swojej racji fuknąłem sfrustrowany. Prędko narzuciłem na siebie jakieś czyste spodnie i koszulkę, po czym zbiegłem po schodach na parter. Otworzyłem drzwi piwnicy, po czym tak szybko jak się dało wszedłem do skrytego za kredensem i metalową klapą pokoju. 
Dziewczyna siedziała na materacu z zamkniętymi oczami i obracała w dłoni jabłko, ale gdy tylko mnie usłyszała, drgnęła niespokojnie i rozpostarła powieki. Nie wyglądała tak źle, oczywiście gorzej niż wcześniej; teraz była znacznie chudsza, pod szarymi oczami pojawiły się ciemne sińce, a blond włosy straciły swój połysk, jednak wciąż wyglądała jak dziewczyna, którą mógłbym poderwać w klubie i zabrać do domu. Cóż w pewnym sensie to zrobiłem. 
- Jak się nazywasz? - zapytałem bez wstępów.
Dziewczyna patrzyła przez chwilę na mnie, jakby zastanawiała się czy na pewno dobrze usłyszała, po czym cicho odpowiedziała:
- Grace Rewenge.
Zacisnąłem usta w wąską linię. Przekląłem cicho pod nosem i poszedłem do niej szybko, kucając przed nią. Nie wiem co dokładnie miałem nadzieje zobaczyć; może ognik kłamstwa w jej oczach albo uśmieszek ukryty w kąciku ust przez wrabianie mnie. Jednak na jej twarzy gościł tylko strach, co tylko spotęgowało moją złość, po czym zamachnąłem się i uderzyłem ją mocno w twarz. Nie wiedziałem dokładnie czemu, ale w pewnym dziwnym i niezrozumiałym sensie mi ulżyło, to tak jakbym uderzył samego siebie. 
Prychnąłem pod nosem, kiedy złapała się za bolący policzek, a z jej oczu wypłynęły łzy. Wyszedłem szybko z pomieszczenia i zabrałem się do żmudnego procesu ukrywania drzwi. Przynajmniej mogłem zająć myśli czymś innym.
Nie miałem ochoty dzwonić do Moscii i przyznać się do swojej porażki. Nie chodziło o to, że bałem się zwolnienia czy kary, jaką zapewne na mnie nałoży, ale o to, że ja nie popełniałem tak głupich błędów. W głowie analizowałem jak mogło się to stać.
Zawsze wszystko szło bez problemowo, wykonywałem zadanie perfekcyjnie, krok po kroku. Dostawszy od szefa nazwisko i imię osoby, przez pierwsze miesiące obserwowałem ofiarę i zbierałem na jej temat przydatne informacje. Później wybierałem najdogodniejszy moment, by ją porwać i zawoziłem ją do przygotowanej stryty, w której spędzała ze mną najwyżej tydzień, zanim Mosca nie wysyłał swoich ludzi, aby ją odebrali. 
Nie obchodziło mnie co robili z porwanym; torturowali czy nawet zabijali, jeśli nie dostali okupu na czas. Ja miałem swoją część, którą wykonawszy, zostawiałem za sobą i zabierałem się do następnego zlecenia. Nie przywiązywałem się do porwanych, traktując je w myślach jak rzeczy, inaczej moja psychika już dawno by padła. 
W ciągu swojego dwudziestodwuletniego życia porwałem pięć różnych osób i akurat szósta była pomyłką. 
Westchnąłem i w końcu chwyciłem swoją komórkę, wybierając numer szefa.
- Halo? - odezwał się po trzech sygnałach. 
- Miałeś racje, to nie ta dziewczyna - powiedziałem zrezygnowany, na co mój rozmówca donośnie się zaśmiał. 
- Każdy popełnia błędy, Malik. 
- Co mam teraz z nią zrobić? 
Oczywiste było, że nie mogłem jej wypuścić. Od razu pobiegłaby na pierwszy komisariat i złożyła zeznania, przez które całą nieuchwytną bandę 'Redentori', budzącą powszechny strach w Europie, w końcu by pojmali. 
Mosca znowu się zaśmiał, tym razem brzmiało to bardziej jak odrażający rechot ropuchy. 
- Zabić.

1 komentarz:

  1. Bardzo podoba mi się pomysł pisania rozdziałów nie tylko z perspektywy ofiary, ale również i oprawcy. W tym opowiadaniu dzięki takiemu zabiegowi poznajemy motyw uprowadzenia i zarys psychiki porywacza. W historiach tego typu szczególną uwagę zwracam właśnie na to drugie, ale tutaj przyczyną przetrzymywania Grace są pieniądze, więc Zayn nie jest osobą zaburzoną psychicznie. Lubię taką tematykę, ale z porwaniami na zlecenie spotykałam się dosyć rzadko, więc chętnie będę śledziła dalszą pracę Autorki :)
    stopkatkaa

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz. ♥