sobota, 8 lipca 2017

Fourteenth

Kolejne dni spędzone w pozornej wolności mijały jakby beze mnie. Moje płuca wciąż wypełniały się równomiernie powietrzem, serce biło w swoim już normalnie szybkim tempie, a powieki mrugały raz po raz nawilżając oczy, ale wszystkie te czynności były mechaniczne i wymuszone. 
Wciąż usiłowałam oszukać swój umysł, że wszystko jest dobrze, że moje życie jest normalne, po prostu by nie zwariować do reszty. 
Wstawałam rano każdego dnia o siódmej, myłam zimną wodą twarz, unikając przy tym z zawziętością lustra, ubierałam się w te same ubrania i wychodziłam z pokoju. 
Kiedy jedynym towarzystwem w ciągu całego dnia była mi cisza, moje myśli błądziły niebezpiecznie szybko i moja wizja rozmazywała się przed oczami. Musiałam się wtedy uszczypnąć i zacząć myśleć o czymś błahym, czymś co nie przypominało mi o tym gdzie jestem, a o tym gdzie byłam. Nuciłam w głowie melodie starych piosenek, które Alicia tak uwielbiała mi puszczać w drodze powrotnej ze szkoły, ale słowa się plątały i nie miały sensu, przywoływałam obraz swojego ogródka i liczyłam wszystkie zapamiętane kwiaty i ich odcienie, lecz z każdym dniem było ich coraz mniej. Była to straszna gra, ale o wiele gorsze byłoby nie granie w nią. 
Jednak nie ważne jak dobrze szło mi oszukiwanie samej siebie, Zayn zawsze znalazł sposób, by ściągnąć mnie gwałtownie i brutalnie do rzeczywistości. Nie musiał nawet nic mówić czy robić, sama jego obecność wystarczała. Jego mocne perfumy zakłócały te wspominane mojego taty, a jego ciężkie kroki zagłuszały delikatne stąpanie mamy przywoływane w moich myślach. 
To tak jakby nieświadomie lub może całkiem świadomie, próbował uwięzić mnie też w mojej głowie. Niestety zaczęło mu się to udawać. Wspomnienia rozmazywały się i coraz ciężej było mi coś sobie przypomnieć, z czasem więc nawet przestałam próbować. Stawałam się obojętna, jakby nic nie mogło mnie ruszyć, jakby wystarczył jeden mocniejszy podmuch wiatru, bym upadła rozbita na kawałki. Nie czułam się już sobą, czułam się wypłukaną przez samotność i upokorzenie muszlą, w której szumiała obojętność. 
Dni zlewały się w sobie, każdy był taki sam jak poprzedni. Moja rutyna była monotoniczna i męcząca, ale nic nie mogłam z tym zrobić, wiedząc, że za nieposłuszność groziły godziny w małym pokoju bez jedzenia czy picia. Wszystko było tak podobne, że nie wiedziałam nawet jaki mamy dzień czy nawet miesiąc - nawet nie miało to dla mnie większego znaczenia. 
Dopiero jeden dzień wyłamał się ze schematu. 
Kiedy skończyłam odkurzać dywany w pokoju na piętrze i wyłączyłam odkurzacz, nagle głos Zayna wypełnił cisze domu. Nie wiem czy to przez to, że nie słyszałam go o dawna, czy może przez echo panujące w domu jego słowa rozbrzmiewały głośno, zbyt głośno, bym mogła je zrozumieć. Podeszłam na palcach do drzwi od jego pokoju, do którego nigdy mnie nie wpuścił, i przyłożyłam ucho do cienkiego drewna. 
- Mówiłem ci już Mosca i nie będę się powtarzać - warknął i aż przeszły mnie nieprzyjemne mrówki, nie słyszałam tego tonu od wielu miesięcy. - Tak, rozumiem, tak - mówił dalej po chwili ciszy, pewnie słuchając rozmówcy. - Okej, do zobaczenia. 
Kiedy usłyszałam pożegnanie, odskoczyłam od drzwi i szybko pobiegłam do pokoju obok, chwytając ściereczkę do kurzy, by Zayn nie domyślił się, że podsłuchiwałam. Pochylając się przy półce z książkami, uśmiechnęłam się pod nosem, a ziarnko nadziei zaczęło kiełkować w mojej głowie. Może będę miała jeszcze jedną szanse. 
Zayn wyszedł z pokoju po kilku chwilach i od razu poczułam na sobie jego spojrzenie - jestem pewna, że gdybym stała przodem do niego natychmiast odgadnąłby, co dzieje się w moich myślach, ale może zbyt długo z nim przebywałam i już potrafiłam go rozszyfrować, mieć nad nim przewagę. 
Kiedy, zamknąwszy najpierw drzwi pokoju na klucz, zszedł na dół, mój uśmiech zwiększył się, tak że musiałam przegryźć wargę, by się opanować. 
_______________
Hej hej, oto przychodzę do Was z kolejnym rozdziałem po przerwie!! Zbilżamy się już do tak jakby drugiej części opowiadania, choć może lepszym określeniem będzie faza, ponieważ to dalej będzie jedna historia podzielona przez parę znaczących momentów w życiu naszej bohaterki. Hmm nie za bardzo już sama siebie rozumiem, bo jest już strasznie póżno, a ja przypomniałam sobie o dodaniu rozdziału przed chwilą ups. 
No nic, kończę już swój bełkot. Prosze zostawcie komentarz z opinią, jeśli dotarliście aż tutaj!!

1 komentarz:

  1. Brakowało mi tego opowiadania, więc wracam do niego z uśmiechem na ustach :) Ale tym razem nie mam pretensji - Autorka poinformowała o przerwie, poza tym matura wszystko tłumaczy :) Co do samego rozdziału - mam wrażenie, że jest on nieco przejściowy, ale mimo to bardzo przyjemnie się go czyta. Zapewne to zasługa stylu pisania Autorki, którego jestem od dawna zdeklarowaną fanką, ale również spójnej, logicznej budowy. Podoba mi się, że akcja rozwija się stopniowo i powoli, dzięki czemu przedstawiona historia zawiera w sobie pierwiastek prawdopodobieństwa. Rozmowa Zayna z Moscą pozostawia pole dla domysłów, a zachowanie Grace pod koniec rozdziału sugeruje, jakby w jej głowie zrodził się niezawodny przepis na ucieczkę :D W dodatku Autorka zaintrygowała mnie notką pod tekstem, przez co czekam z niecierpliwością na kolejną część :)
    stopkatkaa

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz. ♥