piątek, 2 grudnia 2016

Eighth


[perspektywa Zayna]

To nie tak, że musiałem przychodzić do niej codziennie. Właściwie to nie powinienem był tego robić w ogóle, pozwalając jej umierać powoli w piwnicy. Jedak nie chciałem tego zrobić. Moja działką nigdy nie było zabijanie i naprawdę chciałem, aby tak pozostało. 
Nie miałem bladego pojęcia, co zrobię z nią później, bo wiedziałem, że nie możemy spędzić tu więcej czasu, niż kilka miesięcy. Takie były zasady ustalone przez szefa, a ja byłem nikim, żeby mu się sprzeciwiać. Jednak na razie odpychałem ten problem w najdalsze zakątki mojego umysłu, nie martwiąc się na zapas. 
Tamtego dnia, po wykonaniu porannej toalety i ubraniu się, zabrałem się za przygotowanie jej jedzenia. Obok zwykłej bułki z masłem i szynką, ciepłej herbaty i dwóch jabłek położyłem jeszcze ciastka z czekoladą. W myślach usprawiedliwiłem się tym, że to dlatego, bo nie chcę, aby się zmarnowały, jednak gdzieś tam wiedziałem, że to nie tylko dlatego. 
Odsunąłem szafkę i rozryglowałem drzwi jej pokoju. Wszedłszy, rzuciłem jej przelotne spojrzenie, właściwie tylko po to aby upewnić się, że to wciąż ona, jakkolwiek głupio to brzmi. Odkąd się z nią zetknąłem robiłem wiele głupich rzeczy, całkowicie bezwolnie.
Grace nie popatrzyła na mnie, wzrok miała utkwiony w swoich złączonych dłoniach, spoczywających na kolanach. Grace. Nawet wypowiadając jej imię jedynie w myślach poczułem się dziwnie, jakbym nie miał prawa tego robić. Jakbym przekraczał granice. W myślach coraz bardziej rozmywał mi się obraz jej jako porwanej dziewczyny, którą powinienem zabić, a coraz częściej rysował się obraz zwykłej dziewczyny, która ma niesamowitego pecha. 
Odchrząknąłem, chcąc odpędzić od siebie te myśl, i podszedłem do dziewczyny. Położyłem tackę obok niej na podłodze, nie spuszczając z niej wzroku, chcąc wywołać u niej jaką reakcję. 
Dziewczyna powoli przeniosła wzrok na jedzenie i śmiesznie lekko rozdziawiła usta, przez co prawie wybuchnąłem śmiechem. 
- Ciastka? - zapytała, w końcu podnosząc głowę. 
- A nie widzisz? - odparłem. 
Widziałem, że dziewczyna ledwo powstrzymała się od odpowiedzi. 
- Mogę je zjeść? - spytała zamiast tego. 
Tym razem nie powstrzymałem śmiechu. 
- Nie, przyniosłem je tutaj, abyś na nie patrzyła - powiedziałem. 
Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie, ale nic już nie odpowiedziała, tylko zajęła się jedzeniem.
Usiadłem pod ścianą naprzeciwko niej i przez kilka minut rozglądałem się po pomieszczeniu. Jednak szybko mnie to znudziło, bo tak naprawdę nie było tu nic. Powróciłem wiec do obserwowania dziewczyny. Dopiero teraz zauważyłem, że jej włosy nie były jak zwykle potargane, tylko gładkie. Czyli prezent jej się spodobał, pomyślałem, uśmiechając się pod nosem.
- Ładnie wyglądasz.
Dziewczyna raptownie zaprzestała przeżuwania bułki i spojrzała na mnie podejrzliwie. 
- Dziękuję?
Skinąłem głową. Usadowiwszy się wygodniej na twardej podłodze, wziąłem głęboki oddech i, myśląc, co mam do stracenia, zacząłem mówić:
- Dziś podobno będzie padać. To z jednej strony dobrze, bo długo już było duszno i sucho. Ale z drugiej to nienawidzę deszczu. 
Gadka o pogodzie, nieźle Malik, pomyślałem. Właściwie powiedziałem to tylko po to, by zabić tę przygnębiającą ciszę, nie aby rozpocząć rozmowę. Nie spodziewałem się, że mi odpowie, jak to zrobiła:
- Ja lubię. 
- Dlaczego? - zapytałem, nie tyle z ciekawości odpowiedzi, a chęci usłyszenia jej głosu. 
- Po prostu. - Wzruszyła ramionami. - To miłe uczucie; deszczu na swojej skórze. I jeszcze ten zapach po jest taki cudowny. 
Już otworzyłem usta, aby coś powiedzieć, ale poczułem w kieszeni wibracje telefonu, a wiedząc, że to Mosca, musiałem natychmiast odebrać, ale nie chciałem robić tego przy niej. Szybko wiec podniosłem się z miejsca i zabrałem pustą teraz tackę, po czym najszybciej jak mogłem wyszedłem z pokoju. Nie kłopotałem się nawet jeszcze zamknięciem drzwi na klucz, wiedząc, że dziewczyna już przywykła do swego losu i straciła wszelką nadzieję. Śmieszne jak szybko można po prostu się poddać.
Odrzuciłem tackę gdzieś w bok i odebrałem czym prędzej telefon. 
- Tak?
- Malik! - krzyk po drugiej stronie sprawił, że musiałem odsunąć komórkę od ucha i powstrzymać się od sapnięcia. - Mam nadzieję, że pozbyłeś się już tej młodej. 
Zacisnąłem usta w cienką linię.
- Bo wiesz, mam dla ciebie kolejne zlecenie. Carly Payne. Londyn. Ulica Rossw- Nie dokończył jednak, bo błyskawicznie wszedłem mu w słowo:
- Chciałbym wziąć kilka tygodni wolnego. 
Mosca wybuchnął śmiechem, ale odpowiedział:
- Jasne, Malik. Tylko bez numerów. 
- Ma się rozumieć, szefie - wycedziłem przez zaciśnięte zęby, po czym nacisnąłem czerwoną słuchawkę. 

2 komentarze:

  1. OMG ja Cię kocham liczę na nowy rozdział poza tym życzę weny i pozdrawiam ♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
  2. Po przeczytaniu tej części opowiadania utrzymuję swoją opinię, że pisanie rozdziałów również z perspektywy Zayna jest trafionym pomysłem :) Jest to dosyć trudne zadanie, bo wbrew pozorom nie wystarczy zamienić osób miejscami; sposób myślenia mężczyzny i kobiety różni się. Ciężko mi ocenić, czy Autorce się to udało, ale mam wrażenie, że chociażby bohater zwraca większą uwagę na rzeczywisty obraz sytuacji niż na stan psychiczny Grace, jak to robi ona sama. W każdym razie ma to ręce i nogi :) Mam nadzieję, że w przyszłości Autorka będzie kontynuować ten zabieg.
    stopkatkaa

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz. ♥