sobota, 5 listopada 2016

Sixth

Moja mama kiedyś powiedziała mi, że dziesięć dni wystarcza, żeby się do czegoś przyzwyczaić. Wtedy miała na myśli raczej okres czasu, kiedy zarządziła wielkie oszczędzanie na kupno nowego auta i przez całe dnie nie robiliśmy praktycznie nic poza siedzeniem razem w salonie i czytaniem książek, dzięki czemu nie płaciliśmy przez kilka dobrych miesięcy rachunków za telewizor czy internet. Teraz jednak byłam w o wiele gorszej sytuacji.  
W moim podziemnym więzieniu spędziłam już ponad dziesięć dni, chociaż wydawało mi się to wiecznością. Jednak nijak nie mogłam się przystosować. 
Owszem mój organizm powoli się przestawiał, uczył się radzić sobie ze zbyt rażącym światłem, długimi przerwami między większymi posiłkami i godzinami spędzonymi w pozycji leżącej lub siedzącej, gdyż pomieszczenie miało za mało miejsca, by można było zrobić w nim więcej niż cztery kroki od ściany do ściany. 
Jednak mój umysł nadal nie pojmował tej całej chorej sytuacji w jakiej się znalazłam. Wciąż miałam złudne nadzieje, że to tylko zły sen, z którego obudzę się z krzykiem. Czasem też naiwnie myślałam, że porywacz może mnie stąd wypuści. Za każdym razem rozczarowanie bolało coraz mniej, a za to coraz bardziej rozwiewało moje marzenia.
Od dnia w którym kazał mi się rozebrać, minął prawie tydzień. Mój porywacz dalej nie składał mi za częstych wizyt, co zdecydowanie nie powinno przeszkadzać mi tak jak przeszkadzało. Zadziwiałam samą siebie za każdym razem, kiedy myślałam o tym, co jeszcze mogłabym zrobić, żeby tylko został ze mną chwilkę dłużej. Chciałam z nim porozmawiać, zapytać czemu mnie porwał, jaka pogoda jest dziś na zewnątrz, co robi całymi dniami. Nawet nie chodziło mi o odpowiedzi, po prostu chciałam poczuć, że jeszcze jestem człowiekiem.
Czasami też myślałam nad zadaniem bardziej znaczących pytań; czy ktoś mnie w ogóle szukał, czy mówiono o moim porwaniu w telewizji i czy czasami nie dopadało go przytłaczające poczucie winy. Na te pytania nawet nie chciałam znać odpowiedzi - nic by mi one nie dały. 
Tamtego dnia, kiedy obudziło mnie przesuwanie ciężkiej szafki, nie spodziewałam się, że zdobędę się na odwagę. Może to przez sposób w jaki wtedy wyglądał; zmęczone oczy, delikatny zarost na brodzie i policzkach, włosy ukryte pod beanie, kraciasta koszula niedbale zarzucona na biały t-shirt. Po raz pierwszy widziałam w nim normalnego chłopaka, a nie koszmarnego porywacza. Może to też przez to, że poprzedniego wieczora pozwoliłam swoim myślom powrócić do domu; przypomnieć sobie poranny uśmiech mamy, mocny i pewny uścisk dłoni taty i wesołe, nieustające trajkotanie Alice. Chciałam w nim zobaczyć coś znajomego, coś dzięki czemu mogłabym się do niego przekonać. Wspomnienia te, które do tej pory wydawały się być moja największą słabością, dały mi też teraz siłę i odwagę. 
- Dlaczego mnie porwałeś? - zapytałam cienkim głosem, kiedy chłopak, odstawiwszy obok mnie tackę, nie zdążył odejść na swoje zwyczajowe miejsce. 
Popatrzył mi w oczy, a jeden z kącików jego ust powędrował do góry, ale tym razem nie spuściłam zlękniona głowy, za bardzo ciekawa odpowiedzi. 
- Przez pomyłkę - odparł normalnie, jakby właśnie nie zburzył całego mojego świata raz jeszcze. 
Moje oczy momentalnie się zaszkliły i nie minęła nawet sekunda, zanim strumienie łez poleciały po moich policzkach. Cała moja odwaga i siła uleciały prawie tak szybko jak przybyły. Nie czułam się bezsilna, ani nawet poniżona, jak wcześniej. Czułam się po prostu tak jakby moje serce pękło na tryliony małych kawałeczków, a ja mogłam tylko słuchać trzasków i powoli umierać z braku tlenu. Miałam częściową nadzieje, że to nastąpi, że pochłonie mnie cierpienie. 
-Twoja mama też ma brązowe oczy? - pytanie chłopaka wybudziło mnie częściowo z transu; przypomniałam sobie, że on wciąż tu był. 
Wpatrywałam się w niego przez chwilę mokrymi oczami, próbując go rozgryźć. Jednak szybko się poddałam, bo przecież kto wie co tworzy się w jego głowie i sama nie wiedziałam czy chce wiedzieć co. 
- Tak - odpowiedziałam szeptem, nie dbając o to czy w ogóle mnie usłyszy. 
Pozwoliłam myślom powędrować do domu, wyobrazić sobie i przypomnieć wszystkie szczegóły, zatracić się w mrzonkach. 
Chłopak skinął głową, po czym powiedział coś, co powinno mnie zaskoczyć, ale w tym momencie wszystko wydawało mi się znane:
- Jesteś do niej podobna. 
Wtedy wybuchłam jeszcze głośniejszym płaczem. Cała się trzęsłam i z całych sił błagałam kogokolwiek tam w górze, bym się udusiła. Lecz moje życzenia się nie spełniają. 
Udało mi się uspokoić po półgodzinie. Chłopak jednak cały czas przebywał w pomieszczeniu, obserwując mnie jakbym była nowa zabawką na wystawie. 
- Zjedz coś - rozkazał poważnym tonem. 
Wciąż pociągając nosem i drżąc, odrzuciłam tackę, przez co reszta herbaty wylała się na zimny beton, bułka i owoce tylko pozbierały brud. Czułam, że nad tym miałam kontrole, zrobiłam to sama, z własnej woli. Wiedziałam, że mu się to nie spodoba, ale w tej chwili byłam wolna i nie bałam się go, spoglądając na niego hardo. 
Mężczyzna pokręcił głową, jak rodzic na widok psotnego dziecka, które zaraz ukarze. Podniósł bułkę z podłogi i podszedł do mnie, mocno łapiąc mnie za policzki. Patrzyłam mu w oczy, oddychając płytko, na co się tylko zaśmiał. Oderwał większy kawałek pieczywa i wepchnął mi go do ust, przez co prawie się zadławiłam i nie miałam innego wyboru jak tylko to z trudem przełknąć. Zrobił tak jeszcze ze dwa razy, po czym puścił moją szczękę, odpychając ją na bok, bym uderzyła głową o ścianę. 
Podniósł się powoli z klęczek, spoglądając na mnie z pogardą. 
- Nie próbuj ze mną żadnych sztuczek kochanie, bo ja znam je wszystkie - mruknął drwiąco i wyszedł z pomieszczenia. 
__________
Hej kochani!
Rozdział dodaje z jednodniowym opóźnieniem za co przepraszam. Bardzo mnie ucieszył spory odzew pod ostatnim rozdziałem i mam nadzieję, że ten również przypadnie wam do gustu. 

5 komentarzy:

  1. Super rozdział mam nadzieję że szybko pojawi się next

    OdpowiedzUsuń
  2. #Super #extra #next #pozdro

    OdpowiedzUsuń
  3. Przyznam szczerze, że gdy Autorka postanowiła pisać opowiadanie od początku na nowo, byłam sceptycznie nastawiona. Myślałam, że to będzie „odgrzewany kotlet”, ale myliłam się. Po tej części wyraźnie widać, że to był dobry pomysł – aktualna wersja jest po prostu lepsza od pierwotnej :) Rozdziały są dłuższe, coraz więcej nowych treści, a w tym szczegółowe opisy myśli i uczuć głównej bohaterki, oraz bardziej rozbudowany wątek znęcania się porywacza nad ofiarą (może na tym etapie znęcanie to jeszcze zbyt duże słowo, ale przynajmniej z pozoru ich relacja zmierza w tym właśnie kierunku). Wszystkie te zmiany działają bardzo korzystnie na jakość fanfiction. Ten blog jest kolejnym dowodem na to, że trening czyni mistrza :D
    stopkatkaa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku bardzo lubię czytać twoje komentarze! Bardzo poprawiają mi humor i pokazują, że jeszcze ktoś czyta tego bloga i go lubi.
      Serdecznie dziękuję za miłe słowa! :)

      Usuń
    2. Kiedy next

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz. ♥